niedziela, 17 października 2010

Rozdział 17 - "Zaczęłam całować go namiętnie"

Szybko kiwnęłam głową bo zapach białej rozkoszy dotarł do moich nozdrzy. Wciągnęłam sporą działkę i zaśmiałam się głośno. Oparłam się głową o chłopaka stojącego koło mnie i zaczęłam się śmiać jak szalona. Odwróciłam się do niego twarzą i spojrzałam mu w oczy. Wpiłam mu się w usta i zaczęłam całować go namiętnie.
- Ej, chodźcie. Wbijamy do mnie! - krzyknął chłopak który miał prochy. Wszyscy poszli więc ja za nimi. Doszliśmy do niedużej, zniszczonej kamienicy. Weszliśmy do środka mieszkania Tay`a (tak miał na imię przywódca bandy jak się później dowiedziałam). Usiadłam na kanapie i czekałam na rozwój wydarzeń.
Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym byłam. Leżałam na starej kanapie. Byłam w mieszkaniu Tay`a. Spojrzałam na zegarek, 9.43.
- Fak! - powiedziałam pod nosem. Nie wróciłam na noc do domu. Szybko wstałam z łóżka i przejrzałam się w lustrze wiszącym w przed pokoju. Wyglądałam tragicznie. Z torebki wyciągnęłam puder i zamaskowałam sińce pod oczami. Ułożyłam jako tako włosy i wyszłam. Złapałam najbliższą taksówkę która podwiozła mnie pod domu. Wręczyłam facetowi 5 dolców i wyszłam. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam moja mamę siedzącą przy stole i jedzącą śniadanie.
- Hej mamo! - powiedziałam nieśmiało. Podeszłam do niej bliżej i stanęłam przed nią. Byłam gotowa na wybuch złości. Nastała cisza. Mama tylko odwróciłam swoją twarz do mnie. Miała podpuchnięte oczy i była strasznie blada.
- Gdzieś ty była całą noc? - spytała podchodząc do mnie i przytulając się do mnie. Nie odwzajemniłam uścisku. Stałam sztywna jak bym połknęła jakiś kij czy cos takiego. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Odsunęłam się od mamy i spytałam:
- Ja... ja... - jąkałam się bo nie mogłam przecież mamie powiedzieć że naćpałam się i zostałam u nieznajomych ludzi w domu! - zasnęłam u koleżanki...
- Już nie ważne... ważne, najważniejsze że jesteś cała. - powiedziała
Odwróciłam się i po schodach wbiegłam na górę. Darowałam sobie dzisiaj szkołę. Usiadłam na krześle przy lustrze i spojrzałam na swoją twarz. Postanowiłam wziąć prysznic bo czułam się nieświeża. Dokładnie wymyłam włosy i ciało. Po wyjściu z wanny osuszyłam się ręcznikiem i nabalsamowałam ciało. Ubrałam się w czarne rurki i jakąś bluzkę z ćwiekami na ramionach a na to zarzuciłam bluzę. Podeszłam do lustra i zaczęłam suszyć włosy. Rozczesałam je i związałam w wysoką kitkę. Nałożyłam podwójną warstwę podkładu, błyszczyk na usta a rzęsy maznęłam mascarą. Gdy już byłam gotowa wzięłam laptopa i położyłam się na dywanie. Weszłam na twittera. A tam, szok!! Moje zdjęcia!! Ze wczorajszej imprezy!! Byłam tam ja wywijająca na parkiecie z jakimiś facetami!! No to koniec!!

Możecie być źli, wściekli. Ale ja nic na to nie poradzę. Mam kompletny brak czasu a to że dodaje rozdziały nawet tak krótkie kosztuje mnie dużo czasu, bo ostatnio naprawdę nie idzie mi pisanie. Co prawda, plan na całe opowiadanie mam ale wtoczenie wtego w życie jest trudniejsze niż myślicie. Wiem, że obiecałam wam długi rozdział ale nie wiedziałam że tak się to skończy. Mam problemy rodzinne więc czasu na pisanie mam znacznie mniej. I właśnie dlatego zawieszam bloga. Nie wiem na ile, może miesiąc może mniej. Przez ten czas poukładam sobie wszystko w głowie i być może napiszę kilka rozdziałów. Ale na pewno nie opuszczę tego bloga. Tego możecie być pewni. Kocham was wszystkich, dziękuję że nawet jak miałam gorsze dni czytaliście te wypociny. Naprawdę dziękuję.

czwartek, 14 października 2010

Rozdział 16 - "Przejechałam lekko dłonią po jego włosach, zbliżyłam swoją twarz do jego twarzy i powiedziałam: Spierdalaj"

Obudziłam się w dobrym humorze ale pogoda sprawiła że uśmikech zniknął z mojej twarzy. było pochmurno i padał deszcz. No cóż.. bywa. Wstałam z łóżka i zaczęłam się szykować do szkoły. Włosy zostawiłam rozpuszczone, pojedyncze pasma spięłam tylko do góry. Pomalowałam oczy czarną kredką a rzęsy maznęłam mascarą. Na usta nałożyłam błyszczyk. Ubrałam się w czarną, trochę za duzą bluzę, do tego szare rurki i adidasy za kostkę. Wrzuciłam książki do torby i wyszłam z domu. Wsiadłam do autobusu bo było zimno i nie chciałam moknąć. Wszyscy sie do mnie głupio uśmiechali, wiedziałam że to zasługa wczorajszej imprezy, ale nie sądziłam że wywoła to taką furorę. No nic. Każdy chciał abym usiadła koło niego a ja standardowo stałam i patrzałam się w okno. Autobus zatrzymał się pod szkołą. Do dzwonka na lekcje zostało mi około 30 sekund. Jakos dzsiaj się zbytnio nie śpieszyłam. Weszłam do budynku szkoły i spokojnie udałam się w stronę szafki. Wzięłam książki od biologii i udałam się do klasy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- O, jak miło panią widzieć, panno Swift. Siadaj. - powiedziała nauczycielka swym gromiącym głosem. Zaśmiałam się cicho a mi zawtórowało kilka osób. Zajęłam swoje stałe miejsce przy oknie i starałam się skupić na lekcji.
Gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec ostatniej lekcji z ulgą udałam się do stołówki bo byłam głodna. Zajęłam miejsce tam gdzie zawsze, czyli na środku sali. Za raz co dziwne dosiadło się do mnie sporo osób. Koło mnie usiadł jakiś chłopak. Całkiem ładny na oko.
- Cześć - powiedział każdy po kolei. Okej... to było dziwne. Nie spodziewałam się że będę aż taka popularna po tej imprezie..
- Yhm.. hej - powiedziałam lekko skrępowana. Zabrałam się do jedzenia a tym czasem wszyscy siedzący przy stoliku przekrzykiwali się i zadawali różne pytania.
- Cześć jestem Mike - powiedział chłopak siedzący koło mnie. - Cześć - odpowiedziałam znudzona. Zignorowałam go i jadłam dalej. On tymczasem zaczął dłonią gładzić moją nogę. Zbliżyłam sie do niego. Przejechałam lekko dłonią po jego włosach, zbliżyłam swoją twarz do jego twarzy i powiedziałam:
- Spierdalaj.
Wstałam i odeszłam zabierając ze sobą jabłko i wodę. W domu czekała już na mnie mama.
- Cześć! - krzyknęła gdy tylko usłyszała że wchodzę do domu. - Co słychać?
- Nic nowego - skłamałam, mama nie może się dowiedzieć że zrobiłam wielką imprezę podczas jej nieobecności. - sorry mamo ale muszę się iść uczyć - powiedziałam i weszłam na górę. Byłam dziwnie nabuzowana i zestresowana. Dobrze wiedziałam że nie mam się czego uczyć ale wolałam uniknąć rozmowy z mamą. Wzięłam laptopa do ręki i położyłam się na łóżku. Weszłam na twittera i dodałam nowy wpis "Bong Saitsion dzisiaj 19.00 będę tam <3" Ubrałam się w czarną obcisłą sukienkę sięgającą przed kolano, pończochy i budy na obcasie. Do małej torebki wpakowałam potrzebne rzeczy i sporą działkę kasy. Po cichu zeszłam na dół, zarzuciłam długi płaszcz i powiedziałam do mamy:
- Idę do koleżanki się uczyć, nauka w pojedynkę mi nie idzie, będę niedługo. - odwróciłam się i wyszłam z domu. Zamówiłam taksówkę i poprosiłam aby zawiozła mnie pod dyskotekę. Po 15 minutach byłam na miejscu. Dobrze że wyglądam na dużo starszą więc mnie wpuścili. Podeszłam do baru i zamówiłam drinka. Rozejrzałam sie po sali i wyłapałam wzrokiem kilku moich znajomych ze szkoły. Podeszłam do nich i potańczyłam trochę. Po 22 impreza się rozkręciła. Tańczyłam jak oszalała z każdym facetem po kolei. Nie byłam pijana tylko napalona. Nie wiem co mnie naszło, ale podobało mi się to. Podeszłam do grupki ludzi z mojej szkoły i zobaczyłam co robią. Usłyszałam urywki rozmowy.
- Chodźcie... tam, gdzieś gdzie nie widać.. tak... mam i to dużo...dla wszystkich jest - dobrze wiedziałam o co chodzi.
- O Taylor powiedział jeden z chłopaków który zauważył mnie - idziesz z nami? - powiedział inny. W odpowiedzi kiwnęłam głową i poszłam za nimi. Znaleźliśmy dość ciemny zaułek w którym była tylko nieduża lampka która świeciła ciemno czerwonym światłem. Wszyscy po kolei zaczęli wciągać biały proszek.
- Chcesz działkę? - usłyszałam słowa kierowane do mnie. Ogarnął mnie nie pokój i chęć przypomnienia sobie jak to jest.

No i mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję że się podoba, pisało mi się go bardzo ciężko, naprawdę. Ale liczę na szczere opinie w komentarzach. Następny rozdział będzie 24 października :)

wtorek, 12 października 2010

Rozdział 15 - "krzyczałam, ale bez skutku"

Najpierw kilka słów ode mnie... Wiem że zapuściłam się w pisaniu ale nadrobię to. Powody są dwa:
Po pierwsze, kompletny brak czasu.
Po drugie, brak weny.
Na prawdę z całego serca was przepraszam że tyle musieliście czekać. Wiem już ile będzie miała ta opowieść rozdziałów i myśle nad tym czy zrobić drugą część czy zacząć pisać nowe opowiadanie. Ale o tym później, teraz zapraszam do czytania.


Dziś moja wielka impreza. Dochodziła 19.30 i już zjawiali się pierwsi goście. Odziana w sukienkę od Valentino przyjmowałam pierwszych gości. Po godzinie mój dom był wypełniony po brzegi. Wszystko było perfekcyjnie. Znajomi ze szkoły byli pod wrażeniem mojego domu a Tisha i jej koleżanki były po prostu wściekłe. Wyszły z imprezy po niecałej godzinie. Każdy z gości przyniósł coś ze sobą, jak nie wino, to chipsy albo wódkę i czteropaki piwa. Alkoholu było mnóstwo bo dodatkowo do tego co przynieśli goście był bar w którym były najróżniejsze alkohole. Cieszyłam się ale jednocześnie smuciłam że nie ma tu Sterlinga. No cóż, widocznie tak musiało być - pomyślałam. Tańczyłam w najlepsze ze znajomymi. Było już po północy a my dalej imprezowaliśmy. Byłam tak pijana że nie wiedziałam kto kim jest. Bawiłam się jeszcze bardzo długo a gdy już wszyscy wyszli od razu urwał mi się film.
Obudziłam się na ziemi w łazience. Kręciło mi się w głowie i było strasznie niedobrze. Powoli podniosłam się z ziemi i doczłapałam się w kranu. Ochlapałam twarz zimną wodą i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam jak żywy trup. Zeszłam powoli na dół domu i spojrzałam na salon. Było znośnie. Nie było jakiegoś wielkiego syfu. Tylko walały się papierowe kubki, spalone już papierosy i puszki po piwie. Wyjęłam z szuflady z kuchni dwa worki na śmieci i zaczęłam wszystko zbierać. Po kilku minutach było w miarę czysto. Wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w to. Włosy spięłam w luźnego koka. Dzisiejszy dzień zapowiadał się dość nudno. Wyjęłam puszkę coca-coli z szafki i zasiadłam przed laptopem. Sprawdziłam pocztę i weszłam na facebooka. Znudzona wyłączyłam komputer. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo więc poszłam otworzyć. Zobaczyłam Sterlinga. Wszedł popychając mnie na ścianę i przywierając do mnie swoim ciałem zaczął mnie nachalnie całować.
- Puść mnie!.. Nie.. zostaw! - krzyczałam, ale bez skutku. Brakowało mi tchu. Starałam się go odepchnąć ale był za ciężki. Zaczął ściągać ze mnie ubrania i pchnął mnie na kanapę. Odwrócił się na chwilę więc szybko skorzystałam z okazji i uderzyłam go mocno w głowę. Upadł, wiedziałam że żyje.
- Wynoś się, bo zadzwonię na policję! - krzyknęłam. Wstał powoli i odwrócił się do mnie. Uderzyłam go jeszcze raz ale tym razem bez słowa wyszedł mocno trzaskając drzwiami. Byłam przerażona ale i szczęśliwa że nie dałam mu się. Zamknęłam dom i położyłam się na kanapie i zasnęłam.

Następny rozdział będzie 16 października (sobota). Miło by było gdybyście wyrazili opinie w komentarzu.
Pozdrawiam, Miśka <3