piątek, 20 sierpnia 2010

Rozdział 5 "Spróbowałam raz, drugi, piąty, i za szóstym razem zrezygnowałam"

Słyszałam kroki wychodzącego Chrisa, nic poza tym. Tylko ciemność i nic więcej. Odpłynęłam... tak mi się zdaje... a może umarłam, z miłości ? Nie.. to nie miłość...
Po kilku godzinach snu, obudziłam się cała zalana potem. Spojrzałam na zegarek, 5:56. Ciekawe czy Justin jeszcze śpi... - pomyślałam - nie ! Nie zaśmiecaj sobie nim głowy ! Zła na siebie usiadłam na brzegu łóżka i przeciągnęłam się, w ten sposób pozbywając sie resztek snu. Wyszłam na balkon i spojrzałam w okno pokoju Justina. Łóżko było puste, więc pewnie już nie spał. Zadumałam się i usiadłam na małej kanapie która byłą postawiona w rogu balkonu. Przez chmury, przebijały się pierwsze promienie słońca. Mogło by się wydawać że ten dzień będzie idealny... jak dla kogo. Wzięłam i-poda z szafki nocnej i zaczęłam słuchać muzyki. "One time", "Eenie meenie", "Baby" i jeszcze kilkanaście innych. Spojrzałam na zegarek, była 7:13. Miałam jeszcze niecałe pół godziny. Wstałam i ubrałam się w szarą, trochę za dużą bluzę na długi rękaw, wkładaną przez głowę, czarne rurki, szare trampki za kostkę, czarne nerdy i dużą czarną torbę do której wpakowałam książki. Dodatkowo wrzuciłam, błyszczyk, i-poda,iphona i paczkę żelków. Umyłam zęby, ułożyłam włosy i byłam gotowa. Makijażu nie robiłam bo nie mam ani humoru, ani ochoty. Zeszłam na dół, wzięłam jogurt ,zjadłam go w szybkim tempie i wyszłam. Byłam przed domem i cos mi się przypomniało. No tak ! Insulina. Szybko wbiegłam po schodach do pokoju, a następnie do łazienki, wstrzyknęłam sobie insulinę i spowrotem wyszłam. Tym razem już bez przeszkód udałam się do szkoły. Wysiadłam z samochodu i przy wejściu do szkoły ujrzałam Marco. Gdy szłam w jego stronę, drogę zastąpił mi Zjeber.
- Czego?! Przepuść mnie.. zasłaniasz widoki. - powiedziałam kpiąco
- Kim... wysłuchaj mnie... porozmawiajmy...- powiedział ze smutkiem w oczach
- Kim... porozmawiajmy - powiedziałam naśladując jego głos. - nie mamy o czym rozmawiać ! - powiedziałam i wyminęłam go szybko. Było mi smutno, ale zarazem czułam narastającą złość. Doszłam do Marco i wyminęłam go. Wiem, że tak się nie robi, ale nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Poszłam pod klasę od francuskiego, i czekałam na nauczycielkę. Weszłam do klasy, i starałam się skupić nad tym co mówi nauczycielka. Lecz się nie udało. Justina nie było, to mnie zdziwiło, ale też trochę zaniepokoiło. Reszta lekcji przeleciała jak strzała, na szczęście. Wracałam pośpiesznie do domu, bo za pół godziny, mam naukę śpiewu. Wpadłam do domu, odgrzałąm sobie przygotowaną wcześniej pomidorówkę, zjadłam i poszłam na górę. Wzięłam małą torebkę, do której wrzuciłam iphona, drobne na bilet, lizaka i klucze od domu. Wyszłam z domu, i udałam się na przystanek, który znajdował się dwie przecznice od mojego domu. Poczekałam chwilę, po czym zakupiłam bilet i wsiadłam. W czasie jazdy, zadzwoniłam do Justin, ponieważ cały czas po głowie krążyła mi myśl, że nie było go na zajęciach w szkole. Nie odbierał. Spróbowałam raz, drugi, piąty i za szóstym razem zrezygnowałam bo musiałam wysiadać. Doszłam do budynku w którym znajdowała sie szkoła śpiewu, i pchnęłam wielkie drewniane drzwi i weszłam do środka. Weszłam po schodach, i udałam się na salę. Nie było tam nauczyciela tylko...


Następny rozdział jak będzie minimum 5 komentarzy. Jak będzie więcej to oczywiście nie szkodzi ;> Piszcie do mnie na gg jeśli macie jakieś pytanie, do następnego.
:** A i przepraszam za błędy.

4 komentarze:

1. Podaj szczerą opinię
2. Jeśli jesteś anonimowy, podpisz się.
3. Hm... nie wiem co jeszcze napisać. a no i nie przeklinaj xD
<3 Ptyśka.