- Taylor! - usłyszałam krzyk mojej mamy. No to koniec. Zaczyna się... Powoli zeszłam na dół a tam moja mama siedziała przy stole z odpalonym laptopem i zdjęciami które przed chwilą ja oglądałam. - Czy możesz mi wytłumaczyć to to ma znaczyć?! - wrzasnęła. Już chciałam otworzyc usta aby zacząć się tłumaczyć ale matka znów wrzeszczała jak opętana. - Kiedy to było?! Nie kłam! Puszczasz się z tymi facetami dziwko?! - krzyknęła. Zabolało. Moja własna matka nazwała mnie dziwką.
- To było wczoraj! Wcale nie spałam u koleżanki tylko u znajomych! I nie puszczam się z nimi zrozumiałaś! - wrzasnełam. Matka stanęła jak wryta. Po chwili podniosła rękę pewnie po to by mnie uderzyć ale ja uchyliłam się i szybo pobiegłam na górę do pokoju i zamknęłam drzwi na zamek.
Obudziłam się wcześnie rano. Było mi bardzo ziomno. Spojrzałam na okno. Padał deszcz. Właściwie lało. Zwlekłam sie z łóżka i poszłam do łazienki. Ściągnęłam piżamę i weszłam pod prysznic. Myłam się bardzo dokładnie i dodatkowo wymyłam głowę. Wyszłam spod prysznica i chwyciłąm ręcznik. Zaczęłam wycierać całe ciało a jak już byłam sucha, wytarłam włosy i obwiązałam ciało ręcznikiem. Wyciągnęłam suszarkę w celu wysuszenia włosów. Nastawiłam na najwyższy poziom, nie przejmowałam się że może to obudzić moją mamę. Dzsiaj wszystko było mi obojętne. Wysuszyłam dokładnie włosy i rozczesałam szczotką. Wyszłam z łazienki i stanęłam przed szafą z ubraniami. Przekopałam wszystko pięć razy w celu znalezioenia odpowiednich ciuchów. Zdecydowałam się na bluzkę przydużą z kolorowym napisem mojego ulubionego zespołu, czarne rurki, a na to bluzę. Na rękę założyłąm bransoletkę. Z szafy na książki wpakowałam do torby te które będą mi dzsiaj potrzebne. Wzięłam torbę i czarny płaszcz z szafy i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i zjadłam jogurt. Spojrzałam na zegarek 8.37. Mam na 9 więc mam jeszcze czas. Spokojnie wypiłam herbatę i poszłam ubrać buty. Założyłam glany i zarzuciłam płaszcz. Torbę przerzuciłam przez ramie i wyszłam. Dojechałam autobusem pod szkołę i udałam się w stronę mojej szafki. Wszyscy się dziwnie na mnie patrzyli. Dokładnie wiedziałam o co chodzi. Wszystkie lekcje mijały mi niemiłosiernie wolno. Zastanawiałam się dlaczego tak się zmieniłam. Chwilami tęsknię za Justinem. Łączyło nas coś a on tak po prostu mnie zostawił. Nie otrzymałam od niego żadnej oznaki życia. Chwilami jest mi ciężko, bardzo ciężko. Udawałam twardą dziewczynę biorącą narkotyki ale w środku byłam dalej słodką Taylor, która była posłuszna i zakochana po uszy w Justinie.
W domu czekała na mnie mama. Z trzema dużymi walizkami. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Wyjeżdżam na tydzień, muszę coś załatwić. A ty w tym czasie będziesz mieszkać u ciotki Sary. Mieszka kilka przecznic dalej. Zostawiam ci 100 dolarów na wydatki i adres Sary. - powiedziała i wyszła bez słowa. Nie dała mi szansy nic powiedzieć. Spojrzałam na kartkę. Gordenhole 432a. Weszłam na górę i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Chwyciłam walizkę, adres i pieniądze wsadziłam do portfela i zamknęłam za sobą dom. Wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki. Dom ciotki był niczego sobie, jednopiętrowy, całkiem duży z wielkim ogrodem i basenem. Wyszłam z taksówki i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś otworzy. Zaskrzypiały drzwi i w progu stanął chłopak średniego wzrostu, o kruczoczarnych włosach i ciemnobrązowych oczach.
- Ty jesteś Taylor? - spytał i uśmiechnął się lekko.
- Tak, cześć - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Wejdź. - powiedział - otworzył szerzej drzwi. - A tak w ogóle to jestem Robert.
Tak, mamy nowy rozdział po kilku tygodniowej przerwie. Odwieszam bloga. Będę dodawała rozdziały co kilka dni i będę się bardzo starała aby dotrzymać terminu. Następny rozdział 20 listopada. Sajonara <3